bez ciebie ja sobie nie dam rady... ach!... zajeżdżają!...
Rejent (n. s.) Ha! będziemy manewrować (głośno.) Służę pani...
Żegocina (do Seweryna.) Mój aniołku, przyjmij ich tu... niech się rozgoszczą... bądź grzeczny, proszę cię... wytłómaczę ci dlaczego... o mnie powiedz, żem trochę słaba, że jak się ubiorę, wyjdę do nich (wychodzi z rejentem na lewo.)
Seweryn. W istocie, oni mają coś z sobą... (po chwili w oknie.) Aha! Antoni przykonwojował tych państwa... wysadza swoją boginię... ha, ha... wyskoczyła jak koza... pewnie to nie jeździło karetą jak żyje... (idzie do drzwi w głębi.) Trzeba ich przyjąć.
Antoni (wprowadzając przybyłych.) Niech pan dobrodziej pozwoli, wezmę to okrycie... (do Heleny) i pani także (pomaga jej zdjąć.) a kapelusik?... (odbiera go.)
Damazy (szlachcic łysy, z bujnym wąsem szpakowatym, zresztą ogolony, z fajką porcelanową w ręku;) Gdzież pani bratowa, panie mości dzieju?
Seweryn (kłaniając się.) Jest u siebie, nieco słaba.
Damazy. A, pan Seweryn, jeżeli się nie mylę...
Seweryn (z pewnością siebie.) W istocie, nie mylisz się pan.
Damazy. Poznałem kawalera od razu, chociaż raz tylko widzieliśmy się panie mości dzieju.
Seweryn (n. s. urażony.) Kawalera!
Antoni (który rozmawiał z Heleną.) Jakto? ciotka zasłabła?
Seweryn. Podobno... w tej chwili się dowiem i oświadczę o przybyciu państwa... (wychodzi na lewo)
Helena. Tatuńciu, to pan Seweryn?
Damazy. Cóż, nie poznałaś go? był przecie u nas.
Helena. To już tak dawno?
Antoni (do Heleny.) Wyglądałem pani od samego rana, liczyłem minuty, i z niecierpliwości wyszedłem aż na przeciw pod pozorem polowania.
Helena. Żebyś pan wiedział, jak mi serce biło, gdyśmy dojeżdżali...
Antoni (półgłosem.) Tak jak mnie, gdym zdaleka państwa ujrzał.
Helena. A ja spostrzegłszy pana, uspokoiłam się zaraz... (żartobliwie.) Jakoś pod taką opieką nabrałam śmiałości..
Antoni (j. w.) Ach pani droga!...
Helena Cicho! cóż to znowu... tacio usłyszy... (zagadując) Jak tu ładnie jest u stryjenki.
Damazy (który czesał łysinę, daje jej grzebień.) Na masz, popraw sobie włosy, bo wyglądasz jak czupiradło.
Helena (do Antoniego z uśmiechem.) Czy to prawda? no nie patrzże się pan na mnie, proszę się odwrócić (idzie do zwierciadła.)
Antoni. Nie przeszkadzam... (biorąc okrycia.) Zaniosę to tymczasem do pokojów państwa i zobaczę, czy tam wszystko przygotowane (wychodzi na lewo.)
Damazy. Nie wiem panie mości dzieju, zkąd się pani bratowej ze