Aż się kręci razem z niemi śmierć w skocznych lamentach,
Aż się wzdryga wnętrznościami przerażony cmentach!
Aż się w sobie zatraciło błędne tańca koło,
Aż się stało po pod ziemią huczno i wesoło!
Aż zmąciły się rozumy Świdrydze-Midrydze,
Jakby wicher je rozhulał na wiatraka śmidze!
I rozwiała się w ich głowach ta wiedza pomglona,
Gdzie jest prawa strona świata, a gdzie lewa strona?
W jakiej trumnie lewa dziewka, w jakiej prawa leży?
I która z nich i do kogo po śmierci należy?
Tak im w oczach opętanych świat się cały miga,
Że nie wiedzą, kto Świdryga, a kto z nich Midryga?
Jeno ujrzą otchłań śmierci czarną od ogromu:
— „A bądźcie tu, ludzie dobrzy, jak u siebie w domu!
„Jedna trumna dla jednego, dla drugiego — druga,
„W jednej wieczność prawem okiem, w drugiej lewem mruga.
Obłąkani nad przepaścią poklękali wzajem
I na klęczkach zatańczyli tuż, tuż nad jej skrajem.
Tańcowali na czworakach, tańcowali płazem,
Tak i nie tak — i na opak — razem i nie razem!
Aż wwichrzeni w mrok dwóch trumien, jak dwa błędne wió[ry][1]
Powpadali w otchłań śmierci nogami do góry!
- ↑ nieczytelne