Strona:PL Bolesław Leśmian-Łąka 111.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ZALOTY.


Nędzarz bez nóg, do wózka na żmudne rozpędy
Przytwierdzony, jak zielsko do ruchomej grzędy,
Zgroza bladych przechodniów i ulic zakała,
Obsługując starannie brzemię swego ciała,
Kręci korbę, jakgdyby na lirze w czas słoty
Wygrywał swoje skoczne ku niebu turkoty, —
I nad brzegiem urwistym tęczowych rynsztoków
Toczy się wraz z odbiciem zmydlonych obłoków,
Toczy się bałamutnie do dziewki z podwórza,
Do przystani stóp bosych — i ducha wynurza
Z łachmanów i wyciąga paździory swych dłoni
Ku jej zębom śnieżystym i tak mówi do niej:
— „Kocham strzęp twojej błotem zbryzganej spódnicy,
Kocham głośny twój oddech! Na całej ulicy
Ty jedynie mym ustom bywasz tak potrzebna!
Wiem, że moja tęsknota, niby szkapa źrebna,
Wlekąc mię, wyda na świat płód nowych udręczeń.
W tem mój tryumf, że jestem niestrudzony klęczeń
Twej krasy! Kochaj-że mnie! Nuże do pieszczoty!
Potwór błaga cię o nią! Przyjm moje zaloty!
Wnijdź naga i bezwstydna w mej nędzy bezdomność
I tak pieść, by wargami pożreć mą ułomność!”