Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

tego, że niektóre damy klasowe sięgają pod poduszki uczenic i wykradają cudze listy.
— Mówię ci, Madziu — odparła Joasia, nie patrząc na pannę Howard — że stracimy jeszcze więcej pensjonarek i przychodnich, jeżeli zostanie tu Lewińska... No i te osoby, które z pensji roznoszą plotki po mieście...
Teraz panna Howard zwróciła się frontem do panny Joanny i patrząc na nią blademi jak lód oczyma, rzekła prawie basowym głosem:
— Masz pani słuszność... Osoby które roznoszą plotki, powinny być wypędzone z pensji, jak te, które nocami wałęsają się po restauracjach... Ja z temi osobami kolegować nie myślę...
Madzia zasłoniła uszy i uciekła z sypialni, w której na szczęście nie było nikogo ze służby. Przypomniała sobie, że od paru dni coś nowego kluje się na pensji i że może być awantura. Mania Lewińska była już w Warszawie, lecz jeszcze mieszkała u znajomych, z swym opiekunem, który dwa razy odwiedzał panią Latter. Widocznie pani Latter nie chciała przyjąć Mani, bo jednocześnie pan Władysław Kotowski onegdaj, wczoraj i dziś przybiegał do panny Howard, zapewne prosząc ją o poparcie.
Madzia miała proroczego ducha. W tej samej bowiem porze siedziała pani Latter w swoim gabinecie, otoczona księgami i notatkami, układając plan, do którego wchodziła Mania Lewińska i jej opiekun. Od kilku dni myśli przełożonej krążyły około jednej idei, która nie dawała jej zasnąć wieczorem, gorączkowała w nocy, budziła przed świtem i pochłaniała uwagę przez cały dzień.
Pani Latter, przeglądając osobiste notatki, mówiła do siebie po raz setny: „Popełniłam błąd, pożyczając od Ady tylko sześć tysięcy rubli; powinnam była wziąć dziesięć tysięcy...
„Niepotrzebnie ceremonjowałam się; Ada jest tak bogata,