Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale jeżeli wychodzi za tak majętnego człowieka jak Mielnicki...“
Zgierski zamienił się w posąg; nie przysuwał, ani też odsuwał swojej nogi, tylko wypił trzeci kieliszek wina, zjadł jakąś rybę, wypił czwarty kieliszek, zaczął jeść jakieś mięso i całkiem zapomniawszy o pani Latter, cofnął się pamięcią w odległą przeszłość.
Marzył, że kiedy z górą przed trzydziestoma laty ktoś trącił go w nogę pod stołem, zdawało mu się, że uderzył piorun i — zupełnie stracił przytomność, a nawet bodaj, czy nie upuścił widelca. Gdy ten sam wypadek powtórzył się przed dwudziestoma laty, Zgierski był wprawdzie mniej wstrząśnięty, ale czuł, że otwiera się nad nim niebo. Gdy spotkało go to przed dziesięcioma laty, nie widział już ani piorunów, ani nieba, otwierającego się nad głową, ale jeszcze napełniły go najpiękniejsze ziemskie nadzieje.
Dzisiaj zaś pomyślał, że jednak — znajduje się w kłopotliwej pozycji. Bo jak tu nie być w kłopocie w jego wieku, wobec namiętnej kobiety?...
Spuścił oczy, jadł za trzech, a pił za czterech, przyczem jego wielka łysina okryła się kroplistym potem.
„Ten Mielnicki ma chyba ze sześćdziesiąt lat — myślał — i porywa się... Niema to, jak mieszkać na wsi!...“
Śniadanie skończyło się. Zgierski był rozmarzony, zakłopotany, nawet zawstydzony; pani Latter zupełnie spokojna.
— Upiłem się — rzekł przy czarnej kawie i doskonałym konjaku.
— Pan?... — uśmiechnęła się pani Latter. — Mam lepsze wyobrażenie o sile pańskiej głowy.
— No, tak... Nie wiem, ażebym kiedykolwiek stracił przytomność, ale trunki były rzeczywiście mocne... Mogły rozmarzyć...
— Na nieszczęście pan, nawet w marzeniach, nie zapominasz się — odparła z odcieniem goryczy pani Latter. — Okropni są ludzie zawsze logiczni!...