Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

rysami, ale z dziwną energją w twarzy. Pani Latter wpatrywała się w nich oboje z zachwytem, myśląc:
„Czy może być bardziej dobrana para?... Ona, piękna jak marzenie, on szkaradny, ale dzielny... I taki wielki majątek!...“
Potem — zdawało jej się, że mówi do córki:
„Jakaś ty szczęśliwa, Helu, mając męża brzydkiego i energicznego!... Moi dwaj byli bardzo piękni, ale za słabi dla mnie, a to jest przyczyną, że zmarnowałam życie... Twój mąż będzie szalał za tobą, ale nie pozwoli na żaden wybryk...“
Pani Latter znowu otworzyła oczy i znowu, zamiast bogatej sali, gdzie królowała jej córka, zobaczyła swój gabinet. Nagle przyszła jej myśl:
„A jeżeli Helenka nie wyjdzie za Solskiego?“
Twarz pani Latter skurczyła się, a w oczach błysnął gniew, prawie nienawiść.
— Wolałaby mnie zabić... — szepnęła.
Pani Latter już nie mogła pogodzić się z myślą, że jej córka nie wyjdzie za Solskiego, w dodatku — bardzo prędko. Helenka musi w tych czasach zrobić świetną karjerę, bo — od tego zależała przyszłość Kazia.
Troska o pana Kazimierza była cierniem, którego nic nie mogło wyrwać z duszy matki. Pani Latter czuła, że dla jej zupełnego szczęścia potrzeba, ażeby syn zajął kiedyś stanowisko między najznakomitszymi świata i był równy jeżeli nie Napoleonowi, to przynajmniej Bismarckowi. Zwątpiłaby o boskiej sprawiedliwości, gdyby syn, prędzej czy później, nie posiadał nietylko majątku, sławy i władzy, ale jeszcze tych przymiotów, które wybraną jednostkę wynoszą ponad zwykłych śmiertelników. To zaś ją truło, to spędzało sen z powiek, że nie mogła wyobrazić sobie: jakim sposobem syn dojdzie do upragnionego stanowiska? Oczywiście, powinien wyjechać zagranicę, najlepiej do którego z niemieckich uniwersytetów, gdzie często w audytorjum można spotkać się z książętami pa-