może zrobić wszystko... No, i jak pan widzisz, robi naco go stać...
Od tej wizyty doktora, pan Ignacy sam zaczął zeznawać, że jest z nim niedobrze.
„To byłoby zabawne — myślał — gdybym ja, tak w tych czasach, dał nura?... Phy! trafiało się to lepszym ode mnie... Napoleon I-szy... Napoleon III-ci... mały Lulu... Stach... No, cóż Stach? przecież jedzie teraz do Indyj“...
Zadumał się, wstał z łóżka, ubrał się jak należy i poszedł do sklepu, ku wielkiemu zgorszeniu Szlangbauma, który wiedział, że panu Ignacemu zabroniono podnosić się...
Zato przez następny dzień było mu gorzej; odleżał więc dobę i znowu na parę godzin zaszedł do sklepu.
— Cóż on sobie myśli, że sklep to trupiarnia?... — rzekł jeden ze starozakonnych subjektów do pana Zięby, który, z właściwą sobie szczerością, znalazł, że ten koncept jest doskonały.
W połowie września odwiedził pana Rzeckiego Ochocki, który na kilka dni przyjechał tu z Zasławka.
Na jego widok pan Ignacy odzyskał dobry humor...
— Cóż pana tu sprowadza!... — zawołał, gorąco ściskając kochanego przez wszystkich wynalazcę.
Ale Ochocki był pochmurny.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/413
Ta strona została uwierzytelniona.