Strona:PL Bronisława Ostrowska - Opale.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc w dal wytęża roztęsknione oczy,
Ale rusałki przed tron jego wiodą
Drżącą pod płaszczem rozwianych warkoczy,
Olśnioną ciała własnego urodą,
Siostrzycę swoją wabną, śnieżnołoną. —
A nie tę inną i nie tę wyśnioną.

I znów w obłędnej topieli przepychu
Stoi przed panem nowa topielica:
Na wodnej lilii oparta kielichu,
Oblana zimną jasnością księżyca,
Patrzy przelękła i płacze po cichu,
Kryjąc włosami blednące swe lica,
I szepcząc trwożnie, że ona niewinna,
Że tam nad falą żyjąc, była inna.

Dziś pogrążona w topielną martwotę,
Jak kwiat ma wonne i śnieżyste ciało,
Błękitne oczy i warkocze złote,
Głos słowikowy i cudną pierś białą;
Lecz powab jeno w oczach, a pustotę,
Bo serce w piersi jej chłodnej zmartwiało
Zmartwiała dusza górna i słoneczna,
stoi nad nią ona klątwa wieczna.

Fala się garnie w nadbrzeżne kaczeńce
I skry gwiaździste na głębi roztrąca,