»Kochana Zosiu! Stryj umarł. Nie wzywaliśmy Cię na pogrzeb, bo dla kogo? I tak wydatków dużo było w ostatnich czasach: choroba, eksportacja, miejsce na cmentarzu. Nie mam sobie nic do wyrzucenia, nie żałowałam mu niczego, i rodzona córka nie dałaby mu lepszej opieki. Piszę Ci o tem, bo mi to sprawia przyjemność; kiedy ktoś umrze, niemiło jest myśleć, że coś mu się jeszcze jest dłużnym. Poczciwy Adaś przyjechał na pogrzeb i zapłacił już swoją część kosztów, na Ciebie poczekamy, jeśli nie masz zaraz. Pozostałe graty sprzedałam, oprócz »świętego biurka«, które Adaś bierze dla siebie; zawsze miał jakąś sympatję do tej starożytności... Książki sam przejrzał także i niektóre kazał Ci odesłać, mówi, że mogą Ci być użyteczne«...
Zosia nie czytała dalej, choć list był jeszcze długi; stojąc przy oknie, patrzała w ogród zamyślona. Dzień był wiosenny, śliczny, prawdziwie majowy: zieloność drzew i trawy pieściła wzrok świeżością, promienie słońca płynęły jasne i łagodne, wietrzyk niósł zapach bzów i czeremchy, nad stawem w krzakach odzywał się słowik...
Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Za późno.djvu/07
Ta strona została uwierzytelniona.