Strona:PL Chrzanowski Ignacy - Biernata z Lublina Ezop.djvu/506

Ta strona została przepisana.

Pieniędzy się spodziewać już nie można było.
A drugi strzelec pnie się na drzewa wierzchołek.
Tamten, co na twarz upadł, jako martwy kołek,
Stygnie, jak trup, duch w sobie z wszystkich sił zatrzymał:
Słyszał gdzieś, że zmarłego niedźwiedź się nie imał.
Pan niedźwiedź, własny nieuk, uwiódł się pozorem;
Mniema, że człowiek jaki spadł powietrznym morem;
Przecięż myśli, że może tak utaił ducha,
Obraca, pysk przybliża, wącha, trąca, słucha,
Mówi; „Nie żyje; pódźmy! śmierdzi to trupisko“.
Już niedźwiedź w las powrócił na swoje siedlisko,
A ów rycerz zszedł z drzewa, co z góry pozierał,
Bieży do kolegi, co od strachu umierał,
I rzekł mu: „Ach! cud to jest, żeś się został żywy:
„Widziałem, jak źle było koło twojej grzywy.
„W cóż się teraz obróci nasz z kupcem targ, który
„Z litkupem zawarliśmy względem jego skóry?
„Powiedz też: mój bracie, gdy po tobie deptał,
„Gdy cię łapą obracał, coć do ucha szeptał?“
Rzekł mi: „Nie wchodź przed czasem w żadne targi, kwity,
“Nie przedawaj niedźwiedzia, aż będzie zabity!“

W. Jakubowski.



IV. Bajka o orzechu (dębie) i trzcinie.
1. Siła bez rozumu sama sie kazi.
Biernat z Lublina
2. O trzcinie z dębem.

Dąb, pyszniąc się w swej mocności, wywabiał trzcinę ku potykaniu, jeśliby była śmiała, aby też uka-