Strona:PL Chrzanowski Ignacy - Biernata z Lublina Ezop.djvu/587

Ta strona została przepisana.

„W Afryce, nie mógł nie wygodzić jemu:
„Od kijów srogich i gwałtownej mocy
„Z miasta, nieborak, uciekł ciemnej nocy
„I skrył sie w lasy, Alić lew okrutny
„Na trzech go łapach potyka i, smutny,
„Czwartą kalekę i skrwawioną nosi
„I niby człeka o ratunek prosi.
„Ośmialił się ów niewnlnik strwożony
„I srogą drzazgę z łapy skaleczonéj
„Kształtnie wyjmuje, krew zsiadłą wyciska;
„A lew mu do nóg i językiem pyska
„Liże mu nogi, do jamy prowadzi
„I jakby gadał, że mu nie zawadzi;
„Żywi go fruktem i mięso mu znosi;
„Zgoła niewolnik tak wdzięczność odnosi,
„Że z gospodarzem lwem żył czas niemały.
„Aż go i w lesie znalazl pan zuchwały:
„Gdy lwa nie było, pewnieby go bronił,
„Wzięto go z jamy, w którą się był schronił,
„Więzi go tedy. A z drugiej zaś strony,
„Lew ten był w sieci także ułowiony.
„Pan niewolnika do Rzymu odsyła
„I jakby śmierci wina jego była,
„Prosi, aby go lwom rozszarpać dano.
„Tym czasem i lwa także odesłano
„Na fest do Rzymu, kędy wystawiali
„W amfiteatrach i zjadać dawali
„Ludzie Rzymianie. Przed tą tedy huszczą,
„Gdy na biednego człeka lwa wypuszczą,
„Poznał lew swego zaraz dobrodzieja.
„Niespodziewana od Boga nadzieja!
„Co go miał porwać, przyskoczywszy w bliżę,