posła od niej żadnego nie widział. Na co Śmierć rzekła: „Gdym pobrała twoja rówienniki przed tobą, gdym ci dziatki i młodzieńca morzyła, azaż w tem nie miałeś dosyć napominania śmiertelności twej? Nadto, gdyś baczył oczy zamglone, słuch zawarty, ciało i wszystkie zmysły ustawające, mogłeś boczyć, iżem niedaleko była; a wżdy śmiesz mówić, żem cię nie napominała! Przeto już ci dalej nie mogę folgować.“
Tak mamy na świecie żyć, jakobyśmy zawsze patrzali na Śmierć przychodzącą.
Śmierć nie podchwyci nigdy cnotliwego
Ani ubieży mędrca ostrożnego;
Taki wie dobrze, że umrzeć potrzeba:
To prawo nadał Pan wszechmocny nieba;
I żeby się nikt umrzeć nie wymawiał,
Bóg, będąc człekiem, umarł, gdy nas zbawiał.
To wiedząc, mądry zawsze jest gotowy,
Młody czy stary, chory czyli zdrowy.
W każdy dzień, raczej i każdej godziny,
Nauczają nas czekać tej nowiny:
Skoro zatrąbią, że się trzeba ruszyć,
Darmo narzekać, na to się i suszyć;
Tego momentu, co otworzym oczy,
Patrzyć potrzeba, kiedy śmierć przyskoczy.
Choćbyś się złotą ty koroną składał,
Choćbyś wymownie, jak Cyceron, gadał,
Choćbyś pożyczył twarzy u Heleny,
U Orfeusza melodycznej treny,
I cnota sama, nawet młodość biedna,