Nasz bohater (mogę go teraz tak nazwać w dosłowném tego wyrazu znaczeniu) był wyrzucony około bramy Porzeckiéj przez cisnący się zewsząd przeciw nieprzyjacielowi tłum z okrzykami:
— Naprzód, Prago!
Wszystkie uczucia obecnie ustąpiły w nim przed jedyném uczuciem trwogi, która go wprawdzie ciągnęła we wstecznym kierunku od bitwy, ale fala gęstych zastępów popychała naprzód daléj i daléj; w dodatku z obu stron ściskali go, jak kleszczami, Janek z pod dzwonu i Wojtek z pod pawia.
Tak dostał się przez bramę na most, wiodący za nią przez szeroką fosę około wałów miejskich, i był jeszcze spory kawał za mostem popychany aż na równinę, która się ciągnęła za bramą Porzecką na miejscu dzisiejszego Karlina, między rzeką i górą Witkową, dzisiejszym Żyżkowem, i zwała się polem Szpitalném. Na szczycie téj góry wznosiły się dwa czworokątne budynki drewniane i stało wojsko taborytów pod czarną chorągwią z czerwonym kielichem.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/299
Ta strona została przepisana.
X.