ciałko miała wątłe i delikatne. Czekało ją, że zamarznie na śmierć. Za każdym spadającym na nią płatkiem śniegu krzyczała z bólu, bo było to jakby na nas wielkich sypał śnieg całemi wiadrami, a pamiętajmy, że miała jeno wysokość palca. Okrywała się w zeschłe liście, ale nie grzały wcale i zdawało się, że już zginie z zimna.
Na skraju lasu, gdzie teraz przebywała, był wielki łan zboża, ale kłosy zrzęto już i tylko suche ściernie sterczały z ziemi. Paluszce wydało się owo ściernie wysokim lasem, przez który trudno było przejść. Szła, dzwoniąc zębami i doszła do jamy myszy polnej. Mysz mieszkała pod ścierniem, w schronisku zacisznem, ciepłem, wygodnem, miała komorę pełną zboża, przepyszną kuchnię i śpiżarnię pełną przysmaków. Biedna Paluszka stanęła u wrót jak żebraczka, prosząc o ziarnko owsa, gdyż od dwu dni nic nie miała w ustach.
Strona:PL Czerwony Kapturek i inne bajki.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.