przez olbrzymi ciężar pokrywającej je wody, uległy daleko silniejszym wpływom metamorficznym niż te, które znajdowały się bliżej powierzchni.
Zawsze mi się zdawało, że należy w specyalny jakiś sposób tłómaczyć sobie obecność w niektórych częściach świata, jak np. w Ameryce Południowej, niezmierzonych obszarów obnażonych metamorficznych skał, które wystawione były zapewne na działanie gorąca i wielkiego ciśnienia, a może należy przypuścić, że przedstawiają one liczne, dawno jeszcze przed okresem kembryjskim osadzone formacye, które uległy zupełnej metamorfozie i zostały obnażone
Przytoczone tu trudności, a mianowicie: obecność w szeregu następujących po sobie formacyj niektórych tylko form przejściowych pomiędzy dawniejszemi i obecnemi gatunkami, brak zaś licznych i lekko stopniowanych ogniw pośrednich pomiędzy wszystkiemi następującemi po sobie gatunkami, dalej zaś nagłe występowanie całych grup pokrewnych gatunków w naszych formacyach europejskich i o ile dotąd wiadomo, zupełny prawie brak zawierających skamieniałości formacyj pod osadami kembryjskiemi — wszystkie te trudności są bezwątpienia bardzo wielkiej wagi. Widzimy to najwyraźniej ztąd, że najznakomitsi paleontologowie, jak: Cuvier, Agassiz, Barrande, Pictet, Falconer, Edw. Forbes i inni, oraz najwięksi nasi geologowie, jak: Lyell, Murchison, Sedgwick i t. d. bronili jednogłośnie niezmienności gatunków, często z wielką nawet zaciekłością. Obecnie jednak Sir Charles Lyell wielką swoją powagą popiera pogląd wprost przeciwny, a większa część innych geologów i paleontologów także zawahała się w dotychczasowych swych przekonaniach. Ci wszyscy, którzy uważają świadectwa geologii za wystarczające do pewnego stopnia, bezwątpienia zarzucą odrazu teoryę moją. Co do mnie zaś, to uważam (powtórzę obrazowe wyrażenie Lyella) dane geologii jako historyę ziemi, niedostatecznie przeprowadzoną, oraz napisaną różnorodnym narzeczem, z której to historyi zachował się jednak aż do naszych czasów tylko tom ostatni, dotyczący zaledwie dwóch lub trzech krajów. Ale i z tego tomu zachował się tylko tu i owdzie jeden krótki rozdział, a z każdej stronicy pozostały tylko tu i tam pojedyncze wiersze. Każdy wyraz powoli zmieniającego się w tem dziele języka, mniej lub więcej różnego w następujących po sobie rozdziałach — odpowiada żywym niegdyś formom, zagrzebanym w kolejnych formacyach i wydającym się nam mylnie, jak gdyby nagle wystąpiły. Wobec takiego poglądu wyłuszczone powyżej trudności zmniejszają się w znacznej części, lub też nawet upadają.