Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/132

Ta strona została przepisana.

o wywrócone kozły, wołania przerażonych oficerów, którzy krzyczeli: »odwagi! odwagi!« ażeby samym sobie dodać jej w ten sposób. Ale gdy nadszedł dzień, spostrzegano jakiegoś biednego konia, który wyrwawszy się, przeskoczył fortyfikacye i chrupał trawę na pochyłości wałów, nie wiedząc nic o tem, że przedstawiał w nocy cały szwadron kirasyerów białych i był celem do strzelania dla załogi bastionu.
Wszystko to przypomina mi moje kepi; całe mnóstwo przygód, wzruszeń, obrazów, Nanterre, Courneuve, Moulin-Saquet i ten piękny zakątek nad Maruą, gdzie nieustraszony batalion 96-ty bił się po raz pierwszy i po raz ostatni. Baterye pruskie były naprzeciw nas, umieszczone na skraju drogi za małym laskiem, jakby jedna z tych chatek szczęśliwych, z których komina unoszący się dym widać przez gałęzie; a na całej linii naszego wojska, otwartej zupełnie, gdzie nas zostawili i zapomnieli przywódcy, sypał deszcz granatów, rozlegał się huk pocisków, leciały iskry złowrogie...
Mniejsza o to! są to zawsze piękne wspomnienia, może trochę dziwaczne, ale nawet z odrobiną bohaterstwa... O gdybyś ty mi nie przypominało nic innego! Niestety! Były także nocne warty w Paryżu, posterunki w sklepikach niewynajętych, piece nieopalane, brudne ławki, warty nudne przede drzwiami merowstwa, na placu, pokrytym zimowem błotem, w którego strumieniach odbijało się całe miasto, policya uliczna, patrolowanie po bagniskach, wałęsający się pijani żołnierze, dziewczyny uliczne, złodzieje i te blade poranki, w które się powracało zmęczonym, z maską pyłu na twarzy, nieprzyjemny zapach fajek, nafty, starą morszczyznę przylepiającą się do ubrania. I te długie dnie, głupio spędzone, rozprawy przy