Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/21

Ta strona została przepisana.

załem wam podlewać mój ogródek zamiast was uczyć! A kiedy zachciało mi się czasem pójść na połów pstrągów, nie zawahałem się uwolnić was od zajęć.
Przechodząc w ten sposób od jednej kwestyi do drugiej, wkońcu zaczął p. Hamel mówić o języku francuskim. Powiadał, ze jest on najpiękniejszym, najdźwięczniejszym i najpoważniejszym w świecie; zaklinał nas, abyśmy go pielęgnowali i nie zapominali, bo — według słów jego — naród, który, będąc w niewoli, zachował swój język, ma zawsze w ręku klucz od swego więzienia... Potem wziął gramatykę i przeczytał nam naszą lekcyę.
Byłem zdumiony, ze tak doskonale wszystko rozumiałem. Sądzę, ze nigdy nie słuchałem tak uważnie i nigdy też nasz nauczyciel nie tłómaczył z taką cierpliwością. Zdawało się, że przed opuszczeniem nas chciał całą swoją wiedzę przelać w nasze głowy.
Lekcya była skończona. Przeszliśmy do pisania. Na ten dzień p. Hamel przygotował zupełnie nowe wzory, napisane pięknem rondem: Francya, Alzacya, Francya, Alzacya. Te kartki z napisami, poprzyczepiane do rogów naszych pulpitów, tworzyły jakby małe chorągiewki dokoła całej klasy. Trzeba było widzieć, jak każdy z nas starał się i jakie panowało milczenie! Nic nie było słychać, prócz skrzypu piór po papierze. Przez otwarte okno wpadły na chwilę dwa chrabąszcze, lecz nikt nie zwrócił na nie uwagi, nawet ci najmniejsi, którzy z serdecznym zapałem kreślili laski, jakby i one były też francuskiemi... — Na dachu szkółki gruchały gołębie przyciszonym głosem; słysząc je, pomyślałem sobie:
— Czy i im też każą gruchać po niemiecku?...