Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/47

Ta strona została przepisana.

— Chłopcy! — zawołał rozpromieniony sierżant — damy im pieprzu dziś w nocy...
Przejęto hasło Prusaków.
— Myślę, ze tym razem uda nam się odebrać im to przeklęte Bourget!
Nastąpił wybuch ogólnej radości, śmiechu. Żołnierze zaczęli śpiewać, tańczyć, czyścić i ostrzyć bagnety i szable.
Korzystając z zamieszania, dzieci wyszły.
Poza okopem była już tylko równina, a w oddali biały mur, upstrzony czarnymi otworami strzelnic. Do tego muru właśnie zdążali obaj powoli, schylając się co chwila niby dla zbierania kartofli.
— Wróćmy, nie idźmy tam... — powtarzał ciągle mały Stenne.
Ale starszy ściskał tylko ramionami i szedł dalej. Nagle usłyszeli trzask nabijanego karabinu.
— Połóż się krzyknął starszy, rzucając się na ziemię.
Leżąc już, gwizdnął. Drugie gwizdnięcie gdzieś nisko na śniegu, odpowiedziało mu.
Posuwali się dalej, czołgając się. Przed murem tuż nad ziemią ukazała się głowa z żółtymi wąsami w brudnej czapce. Starszy chłopiec skoczył do rowu tuż obok Prusaka.
— To mój brat — rzekł, wskazując na swego towarzysza.
Stenne był tak malutki, że Prusak roześmiał się, patrząc na niego i musiał go wziąć na ręce, chcąc przesadzić przez wyłom.
Po drugiej stronie muru znajdowała się wielka równina, a na niej pościnane drzewa i czarne jamy w śniegu.