Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/103

Ta strona została skorygowana.

zwałaś, ażebym odebrała jego ostatnie tchnienie... Ot moja matko!
Garbuska rzuciła się na córkę, schwyciła ją za ramię tak, że o mało go nie zgniotła.
— Zaraz mi mów, jakim sposobem dostałaś się tutaj! — wrzasnęła — zaraz mi mów, kto cię ośmielił do opuszczenia pensji, bez mego pozwolenia!... Mów mi zaraz, kto cię uwiadomił o chorobie ojca?
— Ja ci tylko jedno mogę odpowiedzieć, moja matko... O strasznej prawdzie dały mi znać przeczucie i sny okropne... Wtedy uciekłam, ażeby zobaczyć ojca... i zastałam go nieżyjącego... Umarł mój ojciec... umarł, przywołując córkę, jestem tego pewna... córka jego nie była przy nim!... O, moja matko, postąpiłaś sobie bardzo źle, bardzo okrutnie!...
— Co ty mówisz? Co ty śmiesz mówić, zuchwała? — wrzasnęła Garbuska, wstrząsając Heleną, której nie puściła ramienia — a! ty sobie pozwalasz sądzić moje postępowanie! Ty!... No, poczekaj...
I jędza podniosła rękę.
Helena ani się ruszyła dla uniknięcia uderzenia.
— W tym pokoju... wobec tego umarłego... o!... wyjąkała tylko.
— Milcz!... Czy będziesz milczała!... O! ja cię zmuszę do milczenia!...
I długa ręka koścista Julii Tordier spadła na twarz dziewczęcia.
Helena upadła na kolana przy łóżku.
— O! mój ojcze... mój biedny ojcze! — rzekła wśród płaczu — ty już nie możesz bronić swego biednego dziecka...
Nowy policzek rozległ się, wymierzony z taką gwałtownością, iż prawie przewrócił młodą dziewczynę.
Jednocześnie Garbuska wykrzykiwała.