Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/104

Ta strona została skorygowana.

— O! teraz rozumiem twoje kłamstwa! Przeczucia... sny... Cóż znowu!... Ty sobie kpisz ze mnie!... To on, syn tej starej kwoki, twojej ciotki, to Lucjan Gobert uprzedził cię i doradził...
To on sobie drwił z moich rozkazów... on, którego wyrzuciłam za drzwi... A ty się zmówiłaś z tym hultajem!... Piękne postępowanie, uczciwe, jak dla dziewczyny!
Na szczęście nie ma już twego ojca, aby cię protegował... Ja teraz jestem pani, tylko ja!... moja wola musi być słuchaną!
No, dosyć już tych płaczów, jeremiad i narzekań...
Ponieważ już tu jesteś, idź do swego pokoju prędko, a nie wychodź prędzej, niż cię zawołam.
Zrozumiałaś?
Helena, przerażona, schyliła głowę.
Błagalnie, z rękoma, wyciągniętymi ku matce, wyjąkała:
— Jakto, wypędzasz mnie z pokoju mego ojca?... Odmawiasz mi ostatniej pociechy czuwania, płakania, przy łóżku nieboszczyka? Czyż to możliwe?
— Mówię ci, wyjdź stąd — odparła Garbuska — i niechaj nie powtarzam dwa razy... spiesz się... Albo będziesz miała do czynienia ze mną, a wiesz, że mam rękę nie lekką!
— Ha! to mnie zabij... zabij natychmiast... — rzekła Helena, zgnębiona smutkiem i rozpaczą. — Wyświadczysz mi wielką przysługę... Myślisz, że może pragnę żyć?...
Garbuska, rozwścieczona, podniosła już tym razem pięść kościstą, która, spadając, mogła zabić nieszczęśliwe dziecko.
Ale Helena, zanim otrzymała cios, straciła już przytomność i runęła na podłogę.
Julia Tordier nie potrzebowała już bić, ażeby nakazać posłuszeństwa.
Z siłą muskularną, bardzo wielką, jaka się kryła w jej