Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/111

Ta strona została skorygowana.

Kiedy wypisała ostatnie nazwisko, powstała, schowała do biurka leżące przed nią papiery, wzięła lampę i udała się do swego pokoju, gdzie, złamana znużeniem, rzuciła się w ubraniu na łóżko, nie troszcząc się o córkę, i nie obsadziwszy nowych świec, na miejsce dogasających w pokoju nieboszczyka.
Trzy godziny spała snem gorączkowym, pełnym złowieszczych widziadeł.
O godzinie siódmej już była na nogach.
— Nie chcę wyjść z domu — rzekła do siebie — nie chcę zostawić Heleny samej tutaj, a trzeba jednak złożyć zawiadomienie w merostwie i załatwić wszelkie inne formalności. Przecież on mi nie odmówi w tym pomocy... Nie może odmówić.
Garbuska, włożywszy prędko na siebie czarną suknię, wyszła i udała się na róg ulicy Anbry i Świętego Dyonizego, gdzie zwykle stali posłańcy.
Jeden z nich był na stanowisku.
— Zanieś ten list do hotelu Niewiniątek, do pana Prospera Rivet.
— Idę natychmiast.
I poszedł, a Garbuska wróciła do mieszkania.
Józef Włosko, wyszedłszy z hali, po ukończonej służbie, udał się do mieszkania Rivet’a, na drugim piętrze w hotelu Niewiniątek.
Rozmowa wszczęła się o Garbusce. Piękny komiwojażer opowiedział mu o swej bytności dnia poprzedniego u Julii Tordier.
— Gdybyś wiedział — dodał — z jaką obojętnością, z jakim cynizmem zapewniała mnie, że mąż jej nie doczeka się rana... aż mi się robiło zimno.
— Mogła się mylić... nie jest przecie doktorem.
— Ja też słysząc jęki jej męża, radziłem, ażeby przywołała doktora.
— A któż był ich doktorem?