Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/112

Ta strona została skorygowana.

— Doktór Reynier — odpowiedział Rivet. — To lekarz bardzo znany w całej dzielnicy.
Józef Włosko drgnął.
Wtejże chwili ktoś zapukał delikatnie do drzwi.
— Proszę! — zawołał Rivet.
Na progu ukazał się posłaniec, przynosząc list od Garbuski.
— List od niej! — wyrzekł komiwojażer, po wyjściu posłańca.
— Gotów jestem się założyć — podchwycił Włosko — że Tordier umarł...
— Tak, umarł! — powtórzył Prosper.
— To spiesz się czymprędzej do wdowy... pomóż jej w urządzeniu pogrzebu... a rób wszystko oszczędnie, i ona ci będzie wdzięczną, i my będziem mieli więcej na naszą korzyść, bo przecież my korzystać będziemy z jej oszczędności... Mój drogi... mamy teraz w swym ręku... prawdziwą kopalnię złota... bylebyś ty tylko, umiał wyzyskać cały zachwyt wdowy dla siebie... Włóż na kapelusz krepę żałobną i weź rękawiczki czarne...
— Dlaczego?
— Uważam cię już, jako należącego do rodziny.
— Ty zawsze lubisz blagować!
— Bynajmniej, mówię jak najpoważniej! A spiesz się... Trzymaj się dobrze... Nie obawiaj się... Pozwól się wszystkiego spodziewać... a jesteśmy panami położenia... Od godziny piątej możesz mnie zastać w piwiarni na placu Châtelet.
Prosper, ubrawszy się, zabierał do wyjścia.
— A! — odezwał się Józef Włosko — jeszcze jedno słowo!... Postaraj się dowiedzieć, co doktór Reynier zapisał nieboszczykowi Tordier.
— Skąd dziś cię interesuje recepta doktora?
— Chcę ją znać, ażeby rozwiązać pewną zagadkę, którą sobie zadałem...