Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/114

Ta strona została skorygowana.

— Chciałam prosić pana o pójście do merostwa, dla zeznania aktu zejścia... a po tym do kościoła, dla zamówienia mszy i do zakładu pogrzebowego...
— Jaki ma być pogrzeb... czy przedostatniej klasy? — rzekł Prosper, pamiętając zalecenia Józefa.
— O, mój drogi panie Prosperze, niech będzie klasy ostatniej, ostatniej! — zawołała Garbuska — takie było życzenie Todiera... i miał rację... Po co to pieniądze wyrzucać oknem, nieprawdaż? Wszak i pan tak myślisz, jak ja?
— Najzupełniej.
— Kiedy pan wrócisz, zjemy śniadanie, a po tym wyjdę z Heleną... trzeba tej gąsce kupić ubranie żałobne. Tyle kosztów, tyle kosztów! Ale co robić? co robić?
Garbuska, mówiąc to, wyjęła z kredensu butelkę, biszkopty i szklankę, którą napełniła całą.
— Napij się pan! — ciągnęła dalej — a za nim pan wróci, ja tu już przygotuję małe śniadanko.
Prosper zjadł parę biszkoptów i wypił wino.
— Teraz idę już — rzekł. — Wrócę jak najprędzej.
— O, jak najprędzej... ale poślij pan jeszcze tę depeszę do przełożonej pensji w Saint-Leger.
— W pięć minut będę w biurze telegraficznym.
Prosper, schodząc ze schodów, odczytał depeszę, którą mu Garbuska oddała dla wyekspediowania.
Telegram ten pod adresem pani Gévignot brzmiał następująco:
„Nie bądź pani niespokojną... Helena w domu — ojciec jej umarł.. — Więcej listownie — proszę na pogrzeb i zabrać Helenę“.

Wdowa Tardier“.

— Ho! ho! — rzekł do siebie piękny komiwojażer, po odczytaniu — Garbuska chce, ażeby Helena powróciła na pensję! Muszę o tym uprzedzić Włosko... Powiem mu także o kuzynku Gobercie... Moglibyśmy mieć z tej stro-