Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/123

Ta strona została skorygowana.

— I owszem, zapisał...
Zaledwie Garbuska wyrzekła te wyrazy, już ich żałowała.
A było za późno.
— Niech pani będzie łaskawa pokazać mi receptę — dodał lekarz.
Julia Tordier zbladła dziwnie, ale wzruszenie jej trwało tak krótko, jak błyskawica.
Wyjęła receptę z pod bronzowego przycisku na stole i podała lekarzowi, który ją przeczytał.
— Czy chory skończył lekarstwo przed śmiercią? — zapytał następnie.
— Tak, panie.
— O której godzinie przyszedł ostatni atak?
— Około wpół do pierwszej.
Prosper, słysząc jak Garbuska oświadczyła, że Jakób Tordier umarł o wpół do pierwszej, gdy jemu mówiła, że skończył o godzinie dziesiątej, spojrzał na nią ze zdziwieniem, ale nie sprostował tej omyłki, uważając ją za mimowolną, a zresztą za nic nie znaczącą.
Lekarz podchwycił:
— I żadne polepszenie nie nastąpiło w stanie chorego po użyciu lekarstwa?...
— Żadne, nawet przeciwnie... Przy trzeciej i czwartej łyżce pokazała się krew z ust... o godzinie jedenastej, jak było zalecone, dałam mu dwie ostatnie łyżki i zaraz się zaczęło konanie... W dwie godzimy później mój biedny mąż wyzionął ducha...
— Doktór Reynier nie miał tym razem szczęśliwych rąk — rzekł lekarz cyrkułowy niechętnym akcentem — ale nie podobna byłoby czynić mu obecnie wymówki.
— Czy sądzi pan, że się pomylił? — zapytała żywo Garbuska, grając wybornie komedię.
— Być może, że powinien był energiczniej traktować