Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/129

Ta strona została skorygowana.

— Garbuska tak oświadczyła lekarzowi, ale mnie się to wydaje niepewne.
— A! a to dlaczego?
— Bo mnie powiedziała, że umarł o dziesiątej wieczorem.
— Tak powiedziała tobie? — zawołał Włosko. — Jesteś tego pewny?
— Ba!... przecież mam dobrą pamięć.
— To dlaczego mówiła, że o godzinie pierwszej przed lekarzem miejskim?
— Być może, pomyliła się mimowolnie.
— Tak sądzisz?
— A na cóż by się jej przydało kłamać...
— Na nic, to prawda — odparł były dependent z zagadkowym uśmiechem.
— Więc w rezultacie, jak się na to wszystko zapatrujesz? — zapytał Prosper.
Włosko zamiast odpowiedzi, zapytał:
— Idziesz jutro do Julii Tordier?
— Zaraz z rana... Garbuska chce, ażebym przyjął żałobników i zaproszone osoby na pogrzeb... Przyrzekłem.
— I dobrze zrobiłeś, a nie radzę ci tego nie dotrzymać, ale pamiętaj o tym co ci zalecę...
— Będę pamiętał...
— Oznajmisz Garbusce, że wróciwszy do domu dziś wieczorem, zastałeś list, lub depeszę, jak chcesz, która cię zniewala do opuszczenia Paryża na dwa lub trzy dni...
Prosper spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem.
— Ja mam opuścić Paryż! — powtórzył.
— Możesz go nawet nie opuścić, ale trzeba aby garbuska uwierzyła i nie wątpiła o twej nieobecności.
— Ale ona gotowa przyjść tutaj, ażeby się przekonać, czy rzeczywiście wyjechałem.
— To też podróżować będziesz istotnie, pojedziesz sobie w okolice Paryża na trzy dni, do Awerien, Bougiwal