Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/132

Ta strona została skorygowana.

— Więc mogę poznać te powody, spodziewam...
— O! i owszem, są one nawet bardzo proste.
— Mów pan... Konam z niepokoju!
— Wróciwszy do siebie wczoraj wieczorem, zastałem list, który mnie zmusza natychmiast wyjechać do Besançon...
— Po co?
— W bardzo ważnym interesie... Chodzi tu o zlikwidowanie interesów pewnego kupca, który został aresztowany pod zarzutem podstępnego bankructwa...
— Czy panu winien pieniądze?
— Ani grosza, ale moje świadectwo jest niezbędne, dla stwierdzenia pewnych zakupów, poczynionych za moim pośrednictwem.
— Co pana mogą obchodzić interesa tego człowieka.
Niech sobie sam bez pana daje radę.
— I ja bym tego pragnął, ale to nie on mnie wzywa, lecz sędzia śledczy, a kiedy sprawiedliwość rozkazuje, trzeba słuchać.

XXVII.

Wdowa po Jakóbie Tordier oddychała coraz swobodniej.
— Więc to nic innego? — spytała po chwili.
— O, nic innego, droga pani Tordier.
— Nie nazywaj mnie tym nazwiskiem, Prosperze, proszę cię!... — westchnęła Garbuska.
— A jakże mam panią nazywać?
— Nazywaj mnie swoją przyjaciółką.
— Nie tak łatwo mi będzie się przyzwyczaić.
— O, przyzwyczaisz się bardzo prędko. A jak długo trwać będzie ta podróż?
— Trzy dni.
— Więc wrócisz pan?