Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/135

Ta strona została skorygowana.

mnie o odesłanie rzeczy, i muszę teraz do tego wszystkiego szukać nowej sługi!
Znów zadzwoniono.
Tym razem Prosper poszedł drzwi otworzyć.
Na progu znajdowali się Lucjan i pani Gobert.
Biedna kobieta, która się mogła ledwie na nogach utrzymać, zapragnęła bądź co bądź przyjść, ażeby po raz ostatni pożegnać się z bratem.
Prosper, na jej widok, uczynił gest, wyrażający wielkie zdziwienie.
— Jestem siostrą Jakuba Tordier, proszę pana — rzekła pani Gobert do komiwojażera, którego nie znała wcale — a oto mój syn... Za życia brata wypędzono mnie z tego domu. Ale teraz, chyba nikt nie będzie się obawiał mego wpływu na niego... Chcę go zobaczyć... chcę go ucałować...
Garbuska z salonu usłyszała obcy głos w przedpokoju.
Nadstawiła uszu.
Słowa do niej nie dobiegły, ale poznała głos siostry mężowskiej.
Błysk nienawiści zaświecił w jej oczach. Skoczyła z zaciśniętymi pięściami.
Ale wobec starej kobiety bladej, wynędzniałej, prawie umierającej, podtrzymywanej przez syna, gniew jej zamienił się w osłupienie.
Stanęła niema.
— Przychodzimy tu nie jako nieprzyjaciele, moja pani — odezwała się nowoprzybyła. — Nie myślimy się tu zastanawiać, jakie było postępowanie pani względem nas... Pragnę ja mego brata, a syn swego wuja po raz ostatni pożegnać... Oto wszystko... To nasz obowiązek...
— I nasze prawo — dodał Lucjan.
Garbuska nie odpowiedziała ani słowa i, zamiast zagrodzić przejście, usunęła się przed przybyłymi.