Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/140

Ta strona została skorygowana.

niec, rzucając ostatnie spojrzenie na mogiłę. — O, matko moja, Bóg nie pobłogosławił naszej miłości! Kto teraz zbliży nas, Helenę i mnie, teraz, gdy jego nie ma?...
— Odwagi moje dziecko!
— Odwagi?... ja już jej nie mam... wyznaję... Ani odwagi, ani nadziei...
— Dlaczego rozpaczać? Bóg nas nie opuści...
Lucjan pokiwał smutnie głową i, podtrzymując matkę, podążył z nią powoli ku bramie cmentarza.
W godzinę później pani Gévignot wiozła z sobą Helenę na pensję, a jednocześnie Prosper Rivet, posłuszny radom swego przyjaciela, jechał do Joinville, wprzód zmieniwszy ubranie.

XXIX.

Od trzech dni śledztwo, wytoczone w przedmiocie zbrodni, której ofiarą padł doktór Reynier, prowadzone było z gorączkową sprężystością.
Prefektura wyprawiła w dzielnicę Sainte-Croix-de-la-Bretonerie całą brygadę agentów, którzy szperali po ulicach, domach, najmniejszych zakątkach, spodziewając się wydobyć jakąkolwiekbądź wskazówkę.
Nadzieja ta nie spełniła się jednak.
Nie znajdowano zgoła nic.
W nocy zbrodni komisarz policji, zawiadomiony przez policjanta, przybiegł, nie tracąc ani minuty, do kupca win, który przyjął do pokoju za sklepem ciało doktora.
Gdy pierwsze oględziny zostały dokonane, ciało zostało przeniesione do mieszkania ofiary.
Stara służąca doktora o mało co nie zemdlała, ze zdumienia, przerażenia i zmartwienia, widząc swego pana nie żywego, gdy przed kilku godzinami był jeszcze pełen życia i zdrowia.
Musiała jednak odpowiedzieć na zapytania komisa-