Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/145

Ta strona została skorygowana.

Po raz pierwszy w życiu nędznica ta przestraszyła się, tracąc przytomność.
W ciągu kilku sekund pozostała jakby zgnębiona pod naciskiem osaczających ją myśli, ale powoli właściwa jej energia wzięła górę.
— Nie — rzekła — nie mam się czego obawiać... Ten człowiek za daleko był ode mnie, ażeby mógł mnie poznać... Zresztą stracił mój ślad... A nóż!... Ha! nóż wrzuciłam do ścieku... a nawet gdyby go znaleziono, cóżby z niego można było wnosić? To nóż kuchenny i niczym się nie różni od innych.
Nagle Garbuska przerwała sobie.
Źrenice jej się rozszerzyły, usta pozostały otwarte.
— A, ja nieszczęsna! — wykrzyknęła.
A rzuciwszy się do kuchni, otworzyła gwałtownie szafę z drzewa białego i zaczęła w szufladzie przerzucać noże, widelce i łyżki.
Wyjęła nóż kuchenny, zupełnie podobny do tego, który użyła do popełnienia zbrodni, przyjrzała mu się, wydała nowy okrzyk i upadła na krzesło, bo nogi się ugięły pod nią.
— Jestem zgubiona — wyjąkała, mówiąc prawie głośno i straciwszy o tym świadomość. — Wzięłam nóż, na którego rękości Helena, będąc dzieckiem, wycięła nazwisko Tordier! A to już wskazówka!... To dowód nawet! Ten nóż musiano znaleźć!... Dowiedziano się, że w nocy doktór był u męża... Ja go ugodziłam... Myślałam, że upadł nieżywy... Myliłam się... On musiał być tylko zraniony i przemówił...
Pro raz trzeci powtórzyła:
— Jestem zgubiona!
Ręce jej opadły, głowa opuściła się na piersi.
Zgnębienie było najzupełniejsze.
Ale to odrętwienie moralne u przewrotnej istoty nie mogło długo trwać.