Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/147

Ta strona została skorygowana.

Nazwisko doktora Reynier wymawiane bezustannie, zwróciło jej uwagę.
Tłumaczono sobie zbrodnię. Szukano objaśnień i nie znajdowano ich, a każdy się dziwił, że został do sędziego wezwany.
Zrozumieć nie mogli, jaki mógł być związek między morderstwem doktora a bytnością jego u nich z rana lub po południu.
Rozmowy te, zasłyszane przez Garbuskę, uspokoiły ją prawie zupełnie.
W tych różnych pogłoskach, w tych przypuszczeniach różnych, nikt nie wymienił jej nazwiska, nikt więc jej nie podejrzewał.
Spóźniwszy się, jak jej to już powiedział woźny, musiała czekać długo, i już ostatnia weszła do gabinetu sędziego śledczego.
Sędzia Tiercelin, mężczyzna młody jeszcze, uważany był powszechnie za bardzo zdolnego w swym zawodzie.
Przeprowadził już podczas swego urzędowania wiele zawiłych spraw i zdołał wykryć zbrodniarzy wielu, pomimo bardzo szczupłych wskazówek.
Powszechnie też go poważano i powierzano mu najtrudniejsze sprawy.
Julii Tordier przyjrzał się jednym spojrzeniem oka.
Miał tyle taktu, że nie okazał żadnego zdziwienia, na widok tej szczególnej istoty, której twarz piękna wieńczyła czoło bezkształtne.
Skłoniwszy się lekko, wskazał jej krzesło, stojące naprzeciw jego biurka!
— Proszę, niech pani siada.
Garbuska usiadła.
— Nazywa się pani Julia Tordier — ciągnął dalej urzędnik.
— Tak, panie.