Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/148

Ta strona została skorygowana.

— Zapewne zdziwiona pani była, otrzymawszy wezwanie ode mnie?
— Przyznaję panu, że bardzo byłam zdziwiona i teraz jeszcze nie odgaduję powodu?
— Wezwałem panią, ażeby wypytać o pewne wskazówki, dla wyjaśnienia sprawy kryminalnej, która wielce zajmuje sąd.
— Sprawy kryminalnej? — powtórzyła Julia — coraz mniej rozumiem... Ale jestem na pańskie rozkazy.
— O, wszak doktór Reynier był lekarzem męża pani?
— Tak, panie.
— Od dawna?
— Od wielu lat... Jeszce przed moim zamążpójściem.
— Wiadomo pani zapewne, że doktór Reynier został zamordowany?
Dowiedziałem się dziś o tej smutnej nowinie od doktora, który przyszedł z merostwa, dla stwierdzenia zgonu mego biednego męża.
— Pan Tordier umarł! — zawołał sędzia śledczy, nie tając zdziwienia.
— Niestety, już go odprowadziłam na miejsce wiecznego spoczynku! — rzekła Garbuska, ocierając oczy suche, i nadając głosowi ton płaczliwy.
— Niech mi pani wybaczy, że odnawiam jej boleść, ale muszę to uczynić w interesie sprawiedliwości.
— Gotowa jestem odpowiedzieć panu.
— Kiedy doktór Reynier po raz ostatni odwiedzał pana Tordier?
— We środę.
— Z rana, czy wieczorem?
— Z rana... około godziny dwunastej... a być może o trzy kwadranse na dwunastą... trudno byłoby mi ściśle oznaczyć... Nie przywiązywałam wagi do tego szczegółu.
— Rzeczywiście godzina wizyty rannej jest bez znaczenia... Czy pan Tordier był poważnie chory?