Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/149

Ta strona została skorygowana.

— Bardzo poważnie, proszę pana, ponieważ umarł w nocy.
— Doktór, zauważywszy stan niebezpieczny, mógł odwiedzić chorego jeszcze po południu.
— Ale nie był... Odszedł, zaleciwszy lekarstwo, które też dawałam choremu w odpowiednich dozach i we wskazanej porze.
— Czy w nocy doktór nie przychodził do państwa?
— Nie, panie.
— O której godzinie pan Tordier przestał żyć?
— O pierwszej w nocy.
Sędzia śledczy oparł się o biurko i zamyślił.
— Nic, i ciągle nic — mówił do siebie. — Nie podobna dowiedzieć się, dokąd doktór chodził, wyszedłszy z ulicy Deux-Ecus... A przecież klucz tej tajemnicy jest tam... Czuję go... Odgaduję...
Podniosła głowę i dodał głośno:
— To już wszystko, o co chciałem panią prosić.
Garbuska natychmiast wstała z krzesła.
— Więc mogę odejść? — zapytała.
— Tak, pani.
I sędzia Tiercelin zadzwonił na woźnego, który otworzył drzwi i odprowadził Julię na korytarz.

XXXI.

Garbuska wyszła z gabinetu sędziego śledczego nie zupełnie jeszcze uspokojona — ponieważ nóż mógł być lada chwila odnaleziony — lecz znacznie już spokojniejsza, niż przychodziła do gmachu sądowego.
Wtem, gdy miała wyjść z korytarza na schody, nagle zatamowała przejście gromadka strażników, prowadzących czterech czy pięciu aresztantów okutych.
Garbuska z musu zatrzymawszy się, spojrzała na prowadzonych i nagle drgnęła.