Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/151

Ta strona została skorygowana.

Młoda garbata dziewczyna weszła do gabinetu sędziego śledczego pod eskortą strażnika.
Urzędnik podniósł na nią oczy i przyglądał się jej z niezmierną uwagą.
Pomieszana, przestraszona, aresztowana schyliła głowę.
Sędzia dał znak sekretarzowi, który, trzymając pióro w powietrzu, gotów był pisać.
— Jak się nazywasz? — zapytał aresztowaną.
— Bertinot — odpowiedziała słabym głosem.
— A na imię?
— Joanna Julia.
— Ile lat?
— Dwadzieścia...
— Czym się trudnisz?
— Jestem służącą.
— Gdzie się urodziłaś?
— W Veroix, kantonie genewskim, w Szwajcarji.
— Jesteś cudzoziemką?
— Urodziłam się z rodziców francuzów, jestem więc francuską, panie sędzio.
Nazwisko ojca?
— Piotr Andrzej Bertinot.
— Miejsce jego urodzenia?
— Monteau?
— Imię matki?
Na to zapytanie oczy dziewczęcia napełniły się łzami.
— Tu trzeba nie płakać, lecz odpowiadać — ciągnął dalej urzędnik — ja pytałem o imię matki...
— Nie znam jej wcale.
— To nieprawdopodobne.
— A jednak prawdziwe...
— Czy ojciec żyje jeszcze?
— Nie, panie — wyjąkała aresztowana głosem żałosnym.