Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/155

Ta strona została skorygowana.

sędzio, przysięgam to panu... Boga, biorę na świadka!... Dlaczego nie chcesz mi pan wierzyć?
I młoda dziewczyna wybuchnęła konwulsyjnym szlochaniem.

XXXII.

Sędzia śledczy wzruszył zlekka ramionami, jak człowiek, który nie da się wywieść w pole i którego nie wzruszają łzy komendianckie.
— Ja raz cię jeszcze wzywam, ażebyś się namyśliła dla swego dobra — rzekł po chwili. — Za dwa dni znów będziesz stawiona przede mną... życzę ci, ażebyś była szczerszą!
— Będę taka, jak dzisiaj, panie sędzio — wyjąkała młoda dziewczyna — nie przyznam się nigdy do kradzieży, której nie popełniłam!
Sędzia, raz jeszcze wzruszywszy ramionami, miał już rozkazać, ażeby wyprowadzono Joannę Bertinot, kiedy woźny wszedł spiesznie do gabinetu, nie będąc wcale wołany.
— Cóż tam takiego? — zapytał go sędzia.
Zamiast odpowiedzi woźny podał mu bilet wizytowy.
Wziął bilet, spojrzał na niego i rzekł.
— Czy ta osoba czeka?
— Tak, panie sędzio... Prosi nawet, ażeby pan sędzia pozwolił się z sobą widzieć niezwłocznie...
— Dobrze! Wprowadź tu pana hrabiego de Roncerny.
Usłyszawszy to nazwisko, młoda dziewczyna zbladła bardzo i zaczęła drżyć.
— Pan de Roncerny — wyjąkała.
— Przed nim już nie będziesz śmiała wypierać się z popełnionego przestępstwa! — podchwycił sędzia.
Nowy przybysz, którego woźny wprowadził, usłyszał ostatnie zdanie.