Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/156

Ta strona została skorygowana.

— Dziecko to nie mogło by się przyznać do zbrodni, panie sędzio — rzekł — bo nie popełniło żadnej.
Joanna Bertinot wydała okrzyk radosny i z bladej stała się purpurową.
— Co pan mówi? — zawołał sędzia, wstając z fotelu i kłaniając się hrabiemu.
— Przychodzę, panie sędzio — odpowiedział tenże — ażeby wstrzymać następstwa opłakanej omyłki, popełnionej przez panią de Roncerny, która żałuje omyłki tej z całej duszy i nie przebaczy sobie, że się jej dopuściła. Przychodzę prosić pana sędziego o wypuszczenie na wolność tego dziecka, tak niesłusznie oskarżonego!
— Oskarżono niesłusznie! — powtórzył sędzia oszołomiony.
— Wszak mówiłam panu, że nie jestem złodziejką — wyjąkała młoda dziewczyna.
— Nie, moja biedna Joanno — podchwycił pan de Roncemy — i szczęśliwy jestem, że mogę to oświadczyć.
— Więc cóż się takiego stało, że pan dzisiaj głosi niewinność tej, którą pan oskarżał wczoraj — zapytał sędzia z pewną oschłością.
— Bardzo prosta rzecz... pierścionek się znalazł...
— A, a! pierścionek się znalazł!... Doprawdy?
— Oto jest...
Hrabia, mówiąc to, położył na biurku przed urzędnikiem pierścionek i rękawiczkę balową.
— Gdzie był ten pierścionek? — podchwycił sędzia śledczy.
— W palcu od rękawiczki.
— Zechciej pan wytłumaczyć to wszystko.
— Pani de Roncerny, powróciwszy z teatru zmęczona, czym prędzej pośpieszyła się rozebrać. Żywo zdjęła rękawiczki. Rękawiczki były ciasne; pierścionek, nieco za szeroki, uwiązł w jednym z palców rękawiczki.
Pani de Roncerny, nie spostrzegłszy tego, rzuciła rę-