Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/158

Ta strona została skorygowana.

myslałem dla ciebie o miejscu... a nie może ono być dla ciebie nie miłem... Czy znasz panią Gévignot?
— Przełożoną pensji, gdzie jest panna Marta?
— Tak, to kobieta bardzo dobra... Widziała cię ona w willi Petit Boy... Podobałaś się jej bardzo. W tych dniach zapytywała właśnie panią de Roncerny, czy nie mogłaby jej polecić młodej dziewczyny, obsługi starszych pensjonarek. Na jedno słowo z naszej strony, pani Gévignot nie zawaha się cię przyjąć do siebie... Chcesz, Joanno, ażebyśmy cię polecili? Czy chcesz się dostać na pensję, gdzie jest moja córka, którą tak kochasz?
— O, panie hrabio, bardzo o to proszę.
Pan de Roncerny zapytał sędziego śledczego.
— Czy ona wolna jest, panie sędzio?
— Wolna — odpowiedział urzędnik. — Może ją pan zabrać z sobą. Ponieważ nie ma występku, znika więc razem z nim oskarżenie.
— O, dziękuję panu, dziękuję! — zawołała Joanna, szlochając. — Nareszcie przekonałeś się pan, że nie jestem złodziejką.
— Jesteś uczciwą dziewczyną, moje dziecko, a ja jestem szczęśliwy, że przywracam ci wolność, której nie powinnaś nigdy utracić, i pochwalam to najzupełniej, że przyjmujesz miejsce, które chce ci zapewnić pan de Roncerny...
— Ja również dziękuję panu sędziemu — rzekł hrabia ściskając ręce urzędnika.
— Chodź, Joanno.
Młoda dziewczyna podążyła za panem de Roncerny.
Chustkę przyłożyła do ust, ażeby stłumić łkanie, które jej z radości wydzierało się z gardła.
Obok swego dawnego pana szła w milczeniu ze schodów, prowadzących na podwórze gmachu sądowego.
Wdowa po Jakubie Tordier — jakkolwiek badanie Joanny Julii Bertinot trwało bardzo długo — nie opuściła swego stanowiska obserwacyjnego.