Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/161

Ta strona została skorygowana.

CZĘŚĆ DRUGA.

JOANNA BERTINOT.
I.

W tej samej porze, kiedy Julia Tordier szła do sądu, na skutek wezwania od sędziego śledczego, jakiś pan już szpakowaty, z białą brodą o srebrnym połysku ubrany bardzo starannie, prawie elegancko, z miną dawnego wojskowego, trzymając tekę pod pachą, zatrzymał się na ulicy Vererie przed Nr. 37.
W domu tym nad bramą widniał napis następujący:
Kantor wynajmu wózków ręcznych dla handlarzy.
Przybysz wszedł do bramy i zajrzał na podwórze, gdzie stała przy ścianie znaczna ilość wózków.
Po czym zobaczywszy nad drzwiami przy schodach napis wejście do kantoru, udał się tam, a zapytany przez woźnego, czy chce się widzieć z panem dyrektorem i otrzymawszy przy odpowiedzi twierdzącej wskazówkę, dokąd ma iść, po przejściu kilku kroków na korytarzu, zapukał do drzwi z napisem: gabinet dyrektora.
Drzwi się otworzyły i gość znalazł się w obecności małego staruszka, prawie karła, w ogromnych okularach, ubranego w szlafrok, zbyt długi, zbyt obszerny, jak na jego maleńką figurkę.
Przybysz z miną urzędową wyjął z teki jakiś papier, spojrzał nań i zapytał:
— Czy mam przyjemność z panem Nicolet?...
— To ja jestem — odpowiedział saruszek — czym mogę panu służyć?