Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/164

Ta strona została skorygowana.

— I ja jestem tego zdania. Ale jak pan wytłomaczy cyfrę tysiąc wózków, znajdujących się w moich papierach.
— E, to tylko omyłka, nic więcej...
— Bardzo dobrze... Zaraz ją poprawię... A teraz — dodał gość, powstając z krzesła — żegnam pana.
— Moje uszanowanie — odparł staruszek odprowadzając go do drzwi.

II.

Kontroler, idąc szybko chodnikiem ulicy Verrerie, mruczał do siebie.
— Sto tysięcy franków rocznie. Milion franków w ciągu lat dziesięciu... Wspaniały interes... i to bez żadnego ryzyka... Wiedziałem dobrze, że mają około pięciuset wózków... Taką cyfrę podałem memu przyjacielowi Prosperowi.
Po tym ostatnim zdaniu, czytelnicy zapewne domyślą się z ławością, że owym rzekomym kontrolerem prefektury był Józef Włosko.
Szybkim krokiem udał się na ulicę Rivoli, a stamtąd na ulicę św. Dionizego do hotelu, gdzie mieszkał.
Tu prędko się przebrał w odzież bardzo przyzwoitą, którą kupił za pieniądze, dane mu przez Prospera, wyjął z szuflady stołu jakiś przedmiot podłużny, starannie owinięty grubym papierem, i schował go do kieszeni, po czym, wziąwszy tekę pod pachę, zeszedł ze schodów.
Spojrzał na zegar u wejścia do restauracji, a zobaczywszy godzinę czwartą, rzekł:
— Tak, to najwłaściwsza pora.
Przeszedł ulicę Verrerie i udał się wprost na ulicę Anbry.
Tu, znalazłszy się przed domem Julii Tordier, zatrzymał się na chwilę, jakby się namyślał i sam się z sobą naradzał.