Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/170

Ta strona została skorygowana.

— Bynajmniej... Ja jestem przesądny... wierzę w cyfrę trzy... i mam mocne przekonanie, że moja trzecia próba uwieńczona zostanie zupełnym powodzeniem.
— A u kogo pan zamierzasz tę próbę przedsięwziąć?
— Czynię to w tej chwili, kochana pani, u pani...
Garbuska podskoczyła na krześle, jak gdyby nią wstrząsnęła iskra elektryczna.
— U mnie! — jęknęła.
— Tak — odparł Włosko, kłaniając się — a przeczucie mówi mi, że ty razem mi się powiedzie.
— Pan chcesz mnie prosić o pożyczenie pięćdziesięciu tysięcy franków?
— Nie chodzi tu o pożyczkę...
— A o cóż?
— Chodzi o darowiznę...
— Ja miałabym panu dać pięćdziesiąt tysięcy franków, ja?...
— Nie chodzi tu o pięćdziesiąt tysięcy franków, ale o sumę znacznie większą...
Wdowa po Jakóbie Tordier zaczęła się śmiać, wprawdzie śmiechem nieco przymuszonym.
— Ta mistyfikacja jest śmieszną — rzekła — byleby nie przeciągnęła się za długo...
— Nie wiem, w czym kochana pani widzi tu mistyfikację... Ja mam do czynienia z kobietą zupełnie poważną, wiem o tym dobrze, a pani ma przed sobą człowieka również poważnego.
— Ależ pan jesteś wariatem!
— O, co nie, to nie, kochana pani.
— Skończmy już raz z tym.
— Ja dopiero co zacząłem... Pani jesteś bogatą, bardzo bogatą... Ma pani tylko jedną córkę... zresztą bardzo ładną... Majątek, jaki pani posiada, pozwoli ją wyposażyć hojnie i żyć następnie z dochodów. Wielce ci się poszczęściło, ponieważ jesteś panią tutaj, w tym domu, do-