Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/173

Ta strona została skorygowana.

— Nic nie będę słuchała...
— E, posłucha, pani, a nawet sądzę, że to opowiadanie cię zajmie. Chodzi tu o małą przechadzkę, którą odbywałem na ulicy Sainte-Croixde-la-Bretanerie w nocy z dnia 24-go na 25-go tego miesiąca, między godziną pierwszą a trzecią zrana.
Wdowa po Jakubie Tordier z czerwonej stała się bladą.
Przed chwilą wstała, teraz musiała się oprzeć o poręcz krzesła.
Oczy jej błędne napotkały wzrok Józefa Włosko i nie mogły znieść jego blasku.
Dawny dependent podchwycił tonem gryzącym:
— Wychodziłem z domu, gdzie pewna dama obdarzać mnie raczyła swymi względami, i prawie przed bramą owego domu podniosłem z chodnika przedmiot pewien, który do pani należy, a pani go zgrubiłaś.
— Przedmiot... — wyjąkała Garbuska, ledwie dysząc.
— Oto ten przedmiot — dodał Włosko wyjmując z kieszeni mały i wąski pakunek, który przed wyjściem od siebie wyjął z biurka.
I, rozwijając papier, wydobył na wierzch nóż kuchenny, którym ohydna istota zamordowała doktora Reynier.
— Ten nóż — rzekł, wskazując na rodzaj rdzy czerwonej na ostrzu — nie może pani zaprzeczyć, ażeby nie należał do pani, bo na rączce jest wyryte nazwisko Tordier wszystkimi literami. Otóż za przedsiębiorstwo przy ulicy Verrerie zapłacę pani zwrotem tego noża... moim zdaniem, będzie to bardzo wspaniała zapłata, ponieważ to ponure cacko, gdyby zostało oddane prokuratorowi, mogłoby sprowadzić dla pani wiele kłopotów.
Garbuska rzucała dokoła siebie przerażone spojrzenie.
Szukała, jakim sposobem mogłaby zgnieść Józefa Włosko.