Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/174

Ta strona została skorygowana.

Czuła się zgubioną i, ażeby się go pozbyć, byłaby go be zwahania zabiła, jak zabiła doktora.
Nie znajdując nic, musiała bronić się śmiałością i przynajmniej zyskać na czasie.
— I to wszystko? — spytała.
— Wszystko.
— Cóż znaczy ta historia z nożem, której ani słowa nie rozumiem.
Włosko zaczął się śmiać.
— O, może się pani pochwalić pewnością siebie. Chce pani zaprzeczać?
— Czego?
— Że w nocy z 24-go na 25-go. przy ulicy Saint-Cro-ixre-la-Bretonerie, zamordowała pani doktora Reynier.
— Ja?
— Tak, kochana pani.
— Jesteś pan jeszcze bardziej szalony!
— Nie zmuszaj mnie pani, ażebym to dowiódł w sądzie.
— Śmiać się będę z takiego oskarżenia?
— Tak pani myśli?
— Ażeby popełnić zbrodnię, trzeba jakiejś pobudki... A ja jakiż miałabym powód zabijać doktora mego męża?
— Powód? Zaraz, go pani wyjawię — odparł Włosko tonem ostrym. — Doktór ocalić chciał zacnego Tordiera, którego śmierci wyczekiwała pani z nieierpliwością.
Wyszedłszy od posłańca targowego Castagnoila, doktór wstąpił do pani, ażeby się przekonać, czy lekarstwo, jakie zapisał zrana, było dane choremu. Tordier już nie żył, kiedy doktór przyszedł, i doktór poznał, że pani, nie dawaniem lekarstwa, zamordowała męża. Honor i obowiązek zawodowy wymagały, ażeby uprzedził sąd, zagroził więc pani, że to uczyni, a pani, chcąc uniknąć oskarżenia, zabiła go.
Oto pobudka zbrodni, kochana pani!