Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/180

Ta strona została skorygowana.

— To bądź pan o godzinie dwunastej z rana u mego rejenta.
— Pana Gorre.
— Tak.
— Nie, nie mogę. Mam pewne powody, dla których nie chcę iść do jego kancelarii.
— To wskaż mi pan innego.
— Rejent Gortier, ulica św. Dyonizego Nr. 22.
— Będę u niego o godzinie dwunastej z rana.
— Ja panią wyprzedzę, bo muszę przygotować akt. Będzie to akt bardzo krótki. Sprzedaż bez żadnych zastrzeżeń. Teraz dwa słowa o tych dziesięciu tysiącach franków, których niezwłocznie potrzebuję.
— Chce je pan dziś mieć?
— Tak!
— Ależ to kładzie mi pan nóż na gardle!

V.

Józef Włosko zaczął się śmiać.
— Powiada pani, nóż na gardle! — zawołał — czy to o tym pani mówi?
I ręką prawą wskazał nóż kuchenny, poplamiony rdzą krwawą.
Bladość Julii Tordier stała się siną.
Dawny dependent ciągnął dalej:
— Zresztą ufam najzupełniej podpisowi. Jeżeli nie ma pani tutaj w szufladzie dziesięciu tysięcy franków, co jest bardzo możliwe, zadowolnię się najzupełniej czekiem na okaziciela do bankiera pani.
Garbuska rzuciła spojrzenie na broń złowrogą.
— Zaraz panu wyliczę dziesięć tysięcy franków biletami bankowymi — odparła. — Ale za to odda mi pan ten przedmiot.
Włosko, spokojny i uśmiechnięty, włożył nóż w gru-