Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/182

Ta strona została skorygowana.

sę. Niech mi więc będzie wolno towarzyszyć pani... Nieraz kasy zawierają rewolwery, a we własnym pani interesie, pragnąłbym zaoszczędzić pani pokusy zabawienia się takim cackiem.
— Więc chodź pan ze mną — odparła Garbuska zniechęcona.
Włosko podążył za nią do sypialni.
Tu Garbuska otworzyła kasę, wyjęła kupkę dziesięciu banknotów, spiętych szpilką, i podała młodzieńcowi.
— Przelicz pan — rzekła.
— Nie omieszkam.
I po przeliczeniu papierków dodał:
— Zgadzam się. Naturalnie, kochana dobrodziejko moja, nie proponuję pani nawet kwitu... Teraz pozostaje nam tylko ukończyć główny interes... Muszę się już z panią pożegnać, przepraszając, żem tak wiele zajął pani czasu... Do jutra...
Skierował się do przedpokoju.
Garbuska podążyła za nim, z zaciśniętymi pięściami, z oddechem gwiżdżącym.
Włosko sam otworzył drzwi, wychodzące do sieni, obrócił się, wychodząc, i dodał:
— Więc jutro o dwunastej zrana u rejenta Gortier. Niech kochana pani nie zapomni.
Po czym znikł na schodach, gdy Julia podniosła pięść w powietrze.
— O, zbóju! — wyjąkała — zbóju! O, gdybym cię mogła zmiażdżyć!
Wróciła do pokoju i, usiadłszy na krześle, zaczęła rozważać całe położenie.
— A więc — pomyślała z wściekłością i rozpaczą — a więc człowiek ten widział wszystko, zrozumiał — wszystko i wszystko odgadł!... Ktokolwiek on jest i z jakiego źródła pochodzą jego wiadomości, wszystko jest prawdziwe, wszystko może być udowodnione, i ja jestem jego niewolnicą!