Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/192

Ta strona została skorygowana.

z najlepszych przyjaciół mego męża, młodego oficera, którego przyszłość zapowiada się bardzo dobrze... Jego pragnęlibyśmy na męża... Spodziewamy się, że kilka dni przepędzi w Petit-Bry i chcielibyśmy bardzo, ażeby się poznał z Martą.
Zobaczy go, zbada jego charakter, a jeśli będzie chciała, my damy swe błogosławieństwo.
Na czas więc pewien, mamy zabrać pani, naszą córkę.
— Pojmuję tę konieczność — odpowiedziała pani de Gevignot — i nie dziwię się bynajmniej.
W tej chwili otworzyły się drzwi od pokoju i Marta, zawiadomiona o przyjeździe matki, rzuciła się w jej objęcia.
— Mateczko! — mówiła, śmiejąc się z radości — jakaś ty grzeczna, żeś przyjechała, jaka ja szczęśliwa, że cię widzę!
Pieściła ją i całowała.
— A jakże się miewa, papa?
— Doskonale, jak zawsze.
— O! co za szczęście! co za szczęście!... A Joanna! — zawołała, spostrzegając garbuskę. — Cieszę się, że i ciebie tu widzę!
— Jaka panienka dobra! — wyjąkała Joanna.
— Czy mama cały dzień ze mną spędzi? — zapytała Marta matkę.
— Cały dzień, moje drogie dziecko, ale nie tu...
— Jakto?...
— Przyjechałam po ciebie.
— Ażeby mnie zabrać...
— Do Petit-Bry.
Czoło Marty zasępiło się nagle.
— Opuszczam pensję? — zapytała smutnie.
— Na miesiąc... nie na dłużej.
— O! — wyrzekła Marta boleśnie.
— Co znaczy ten smutek? — rzekła pani de Roncer-