Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/193

Ta strona została skorygowana.

ny z pewną surowością. — Doprawdy, nie rozumiem. Wiadomość o tym, że spędzisz dłuższy czas z ojcem i ze mną, zamiast cię ucieszyć, sprowadza smutek tak, jak gdybyś nie chciała jechać ze mną?...
— O! mateczko, jakże możesz tak myśleć? — odparła Marta, a oczy jej zwilgotniały. — Widzisz... ja tylko pomyślałam o Helenie... co ona tu robić będzie... sama... beze mnie... taka nieszczęśliwa...
Te słowa Marty rozrzewniły zarówno matkę, jak przełożoną i Joannę.
Pani de Roncerny przycisnęła córkę do piersi.
— Drogie dziecko — rzekła, całując ją. — Szczęśliwą jestem i dumną z twego poczciwego serca! Ale tkliwość twoja jest nieco przesadzona... Przyjaciółka twoja znajdzie inne koleżanki, które zastąpią ciebie...
Marta potrząsnęła główką.
— Nie — odparła — one mnie nie zastąpią... Ona mnie tylko kocha... Ja tylko mogłam ją trochę pocieszyć.
— Więc taka nieszczęśliwa?
— O! tak... mój odjazd jeszcze ją bardziej unieszczęśliwi. O! gdybym mogła...
Dziewczę umilkło.
— Co takiego? — spytała hrabina.
— Zabrać ją z nami do Petit-Bry.
— Ty tego pragniesz?
— O! tak! jaka radość byłaby dla mnie, gdyby zaznała u nas choć trochę szczęścia rodzinnego, którego jej dotąd brakło zupełnie.
— To jednak, czego chcesz, moje dziecko, zgoła niemożliwe.
— Dlaczego? Pani Gevignot przyszła hrabinie z pomocą.
— Ja, moje dziecko — rzekła — choć pragnę wszystkiego dobrego dla ciebie i dla Helenki, nie mogłabym jej puścić z pensji, bez zezwolenia jej matki.