Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/195

Ta strona została skorygowana.

Hrabina przystąpiła do niej, pocałowała ją w czoło i rzekła:
— Wiem, moje drogie dziecka, jak wielce Marta cię kocha i jak ty ją kochasz! Cieszę się, że poznałam najlepszą przyjaciółkę mej córki i poznałam tak śliczną.... Pojmuję, jak Marta musi się martwić teraz, gdy się z panią rozstanie...
— Rozstać się, musi ze mną... — powtórzyła machinalnie Helena, tonem znamionującym, iż nic nie rozumie.
Pani de Roncerny mówiła dalej:
— Marta ma się z panią pożegnać.
Helena jeszcze mniej pojmowała. Drgnęła, zbladła, serce się jej ścisnęło i głosem zdławionym, wyjąkała, spoglądając na Martę.
— Odjeżdżasz?
Panna de Roncerny nie miała siły odpowiedzieć.
Grube łzy, wytrysnąwszy spod powiek, przemówiły za nią.
— Więc jestem zgubiona! — wyrzekła Helena, czując, jak rozpacz ogarnia jej duszę.
Marta ujęła ją w objęcia i przycisnęła do serca.
— Droga pieszczotko — rzekła, całując ją — nie rozpaczaj... wrócę...
Helana opuściła głowę na ramiona przyjaciółki i płakała.
— Bądź rozsądną, moje dziecko — rzekła pani Gevignot. — Marta nie opuszcza pensji na zawsze... Zobaczysz ją jeszcze.
— A zresztą — dodała żywo, panna de Roncerny — przyszła mi myśl.
Helena, nie wyrzekłszy ani słowa, podniosła na przyjaciółkę oczy pytająco.
Manta ciągnęła dalej:
— Czy byś szczęśliwą była, przepędzając kilka dni