Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/203

Ta strona została skorygowana.

miał dobrą podróż? Czyś nie nazbyt zmęczony?... Jadłeś śniadanie?
Garbuska miała serca tak przepełnione, że pytania jej się wymykały z ust, pomimo jej wiedzy, i zupełnie bez ładu.
Zresztą nie dała czasu Prosperowi na odpowiedź.
Stanęła przed nim z oczyma rozszerzonymi, i z ustami drżącymi, głosem, rozgorączkowanym namiętnością, wyszeptała:
— Nie pocałujesz mnie, Prosperze?

X.

Piękny komiwojażer nie przewidział tego małego szczegółu i był nim zaskoczony prawdziwie.
Dla powodzenia jednak komedii, niepodobna było uchylić się od wykonania.
Wahanie zbyt widoczne mogłoby wszystko, skompromitować.
Zauważyliśmy na początku tego opowiadania, że głowa szczególnej piękności stanowiła sprzeczność z ohydnie bezkształtnym ciałem Julii Tordier, co czyniło to zadanie łatwiejsze, możliwsze.
Prosper, zdobywając się na całą odwagę, nachylił się.
Garbuska, wspinając się na palcach, zarzuciła mu na szyję ręce wychudłe, ręce, nieproporcjonalnie długie jak u małpy i, przyciągając go do siebie, nadstawiła mu usta.
Zdołał je zręcznie wyminąć i wycisnął dźwięczny pocałunek na czole wdowy, która, jak uczuł, zachwiała się, prawie nieprzytomna.
Pocałunek ten prądem elektrycznym przejął ciało, tej potwornej istoty.
Prosper zrozumiał, iż trzeba się pilnować z zimną krwią, jak mu zalecał Józef Włosko, i od razu powściągnąć te objawy czułości.