Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/210

Ta strona została skorygowana.

śmiał wymyślić coś podobnego, kto by mógł wierzyć takiej potwarzy?
— Kto?... Cały świat. A ja nie chcę, ażeby ani mną ani panią pogardzano... Trzeba zachować pozory... Grzech ukryty przebacza się... Zbrodnia, która pozostanie nieznaną, nie jest karana...
— A czyż nie możemy się kochać tak, ażeby nikt o tym nie wiedział? — spytała Julia lękliwie.
— Niepodobna! Te rzeczy zawsze można odgadnąć?... Mieszkać przy pani, bez widocznej potrzeby, bez żadnej racji, byłoby to skandaliczne, sądzę, że to pani przyznaje. Z drugiej strony, czyżby się pani zgodziła na jeden z takich zabawnych stosunków, kiedy się szuka zawsze pienia, schadzek tajemnych, kiedy zawsze się zdaje, że się kogoś oszukuje?
— Nie! — odpowiedziała gorączkowo Julia Tordier. — Chcę wszystko mieć, lub nic! Ale muszą być pewne sposoby dla odwrócenia podejrzeń.
— I ja tak sądzę, więc pomyślmy razem.
— Pomyślmy!... Ponieważ się kochamy, musimy znaleźć drogę, prowadzącą do szczęścia... do szczęścia, o jakim marzę, do szczęścia, jakiego chcę, do szczęścia, bez którego umarłabym... Czuję to dobrze...
Potem egzaltując się coraz bardziej, wykrzyknęła namiętnie:
— O! Prosperze, powiedz, że mnie kochasz!...
I padła na kolana przed Prosperem, chwyciła go za ręce, pokryła je pocałunkami, pomimo jego oporu, i w tym ataku nerwowym zemdlała...
Młodzieniec przeniósł ją na łóżko i stał przed nią, zwilżając jej skronie kroplami.
Ohydna istota wkrótce odzyskała przytomność.
Otworzywszy oczy, ujrzała Prospera, stojącego przy łóżku i nowe dreszcze ją schwyciły, ale tym razem słabsze i krótsze.