Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/212

Ta strona została skorygowana.

A teraz, kochana pani — wyrzekł. — Proszę zapoznać mnie z obecnym kierownikiem przedsiębiorstwa, panem Nicolet.
— Dobrze, zaprowadzę pana na ulicę Verrerie — odpowiedziała krótko — ale czy wpierw nie mógłby mi pan poświęcić pół godziny czasu... i zajść ze mną do mego mieszkania?
— I owszem! — odrzekł nowy właściciel przedsiębiorstwa, spoglądając zarazem na Garbuskę pytająco.
Lecz ona już nic nie dodała i w milczeniu przybyli na ulicę Anbry.
Tu, dopiero w mieszkaniu, Garbuska odezwała się:
— Został pan bądź co bądź moim panem... Ja muszę pana słuchać! Chciał pan zostać bogatym i znalazł pan klucz, który otwiera moją kasę, ja mam ręce związane... Ale zarazem podziwiam pana! Jest pan niezwykle zręczny! i nawet nie będę pana przeklinała, jeżeli dotrzyma pan swej obietnicy, że będzie mi pan dopomagał, że będzie mi radził we wszystkim.
— O! niezawodnie! Ale mów pani pędzęj, o co chodzi?
— Wie pan o mojej podwójnej zbrodni... — wyszeptała Garbuska głosem bardzo cichym, jak gdyby się bała, ażeby kto jej nie usłyszał — i wie pan, w jakim celu to zrobiłam?...
— O! wiem! — odparł Włosko jak najspokojniej. — Miłość, gdyby była na świecie sprawiedliwość, to ta hultajka najczęściej powinnaby być karaną!
— Kocham — podchwyciła Julia Tordier. — Kocham tak, żem gotowa umrzeć!
— Tak się to mówi, ale nikt nie umiera!
— O! ja bym umarła... Czuję to dobrze...
— Więc kocha pani tego ładnego chłopca, o którym mi już wspominała, Prospera Rivet?...
— Ubóstwiam go!
— Czy mu to pani powiedziała?