Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/219

Ta strona została skorygowana.

mi z nią się widzieć, nawet nie mógłbym się na to żalić, gdyż byłaby w swym prawie, spełniłaby swój obowiązek.
— Co czynić?
Skąd mieć o niej wiadomości.
Jak się przekonać, czy ona mnie jeszcze kocha? Przypadek — tak usłużny nieraz dla zakochanych — miał mu dać odpowiedź.
Zaledwie w dwadzieścia minut po wyjściu Lucjana od swego pracodawcy, dzwonek odezwał, się u drzwi budowniczego.
Lokaj oznajmił swemu panu wizytę hrabiego de Roncerny.
Był to jeden z jego najlepszych klientów, gdyż hrabia spekulował na kupnie placów i budowaniu domów.
— Czemu mam zawdzięczać miłe odwiedziny pana hrabiego? — zapytał.
— Pragnąłbym córce sprawić pewną przyjemność... i potrzebuję pańskiej pomocy. Jest bardzo prawdopodobne, że wydaję córkę za mąż...
— Taka młoda! To prawie jeszcze dziecko!
— Dziecko młode... Dziś już może wyjść za mąż z pewnością... Matka jej i ja wybraliśmy już sobie zięcia, na którego się ona zgadza najchętniej, gdyż to jest młodzieniec, nic nie pozostawiający do życzenia... Ale Marta stawia jednak pewne warunki...
— Doprawdy?
— Przyszły mój zięć jest młodym oficerem marynarki, a w tym zawodzie czeka go niewątpliwie świetna przyszłość... gdyby tylko trwał w nim dalej...
— Jakto! Więc nie będzie dłużej służył w marynarce?
— Nie.
— A to dlaczego?
— To kaprys Marty, daremnie przeze mnie zwalczany, kaprys, który go zniewala do wzięcia dymisji... Nie